piątek, 27 stycznia 2012

Żar z nieba leje się


Jak widać pogoda dopisuje :) Nowa Zelandia pokazuje swoje prawdziwe oblicze.
Między innymi z tego powodu nie ruszyliśmy jeszcze dalej. Do tego jakiś problem z pożyczeniem butli nurkowych (Adam od rana marudzi).
Postanowiłem wykorzystać tą niespodziewaną okazję do nabrania sił :) Tak, przyznaję się, przeleciałem 17338 km żeby spać w ciągu dnia. Koło 15-tej naszego czasu, czyli u Was w środku nocy, zaczęły mnie męczyć wyrzuty sumienia. Ruszyłem więc upolować fotę na bloga.


Przydługie wystąpienie zakończę zdjęciem jedynych butów, które wziąłem ze sobą.


Są mokre i cuchną.

4 komentarze:

  1. Ej Mikołaj, czy to wycieczka emerytów? kiedy pójdziecie do jakiejś jaskini?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam się z przedmówcą.
      Przejdźmy od słów do czynów...
      yyy nic więcej nie powiem ;)

      kLk

      Usuń
  2. A od kiedy woda wam przeszkadza? :P Czy się leje, czy się do niej wskakuje wszystko jedno powinno być. I czemu mnie nie dziwi, że nie zabrałeś innych butów? :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nowa.zelandia. 90% kraju nie ma zasiegu. zasieg tylko w miastach i na glównych drogach. czasem trzeba przejechac 100 km zeby miec zasieg. leje. nie mozna WOGÓLE wysiadac z auta bo meszki. zawsze i wszedzie. leje. nazi department of tourism zabrania wszystkiego, wszedzie. spanie na dziko to bullshit – albo masa niemców, albo o 6tej rano przychodzi nazi i daje mandat. leje. depresja. kilo baraniny w sklepie 40 dolarów. surowej. gotowej do jedzenia nie ma. kilo czeresni 40 dolarów. leje. benzyna w cenie europy, dwa razy wiecej niz w australii. 4 razy wiecej niz US. leje. meszki. cale fjordy nie maja dróg, sa niedostepne. meszki. leje. komary i baki w arktyce to zero w porównaniu do meszek. leje. zeby znalezc miejsce na noc, trzeba pojezdzic ze 2-3 godziny, wszedzie ploty i zakazy. wszedzie!!!!! aplikacje z miejscami do spania wysylyja wzystkich niemców na malutkie parkingi na 5 aut, stoi sie drzwi w drzwi, jak przed supermarketem. jak sie stanie z boku, to mandat. leje. meszki. nie mozna zagotowac wody bo meszki. i leje. trzeba przeskakiwac wyspe z poludnia na pólnoc, albo wschód zachód zeby nie lalo. n.z. jablka po 5 dolarów za kilo. te same jablka wszedzie indziej na swiecie po 1.50 dolara. aftershave za 50 dolarów w normalnym swiecie tam kosztuje 180.
    wszystkie mosty sa na jedno auto, poza Auckland. miasteczka wygladaja tak: bank, china takeout, empty store, second hand ze starymi smieciami, empty store, china takeout, second hand, bank and so on – kompletny upadek i depresja. pierwszy raz w zyciu kupowalem w second handzie. wejscie na gorace kapiele 100 dolarów. dwa razy psychopaci zagrazali mojemu zyciu (wyspa pólnocna, srodek-wschód), jeden z shotgunem. policja to ignoruje.
    co by tu jeszcze? jest pare dobrych rzeczy, wymieniam zle, bo NIKT tego nie mówi. bardzo latwo zarejestrowac auto, ubezpieczenia nieobowiazkowe i tanie. przeglad co 6 miesiecy. w morzu sie nikt nie kapie, poza surferami, zimno, prady. meszki doprowadzaja do obledu.nie ma na nie sposobu. wszedzie mlodociane adolfki. tysiacami. supermarkety, maja ich 3, sa tak zle,ze nie ma co jesc. marzy sie o powrocie do swiata i normalnym jedzeniu. ogólnie marzy sie o normalnym swiecie, caly czas odlicza dni do wyjazdu . w goracych wodach maja amebe co wchodzi do mózgu. no chyba ze sie zaplaci 100 dolarów za wstep, to mówia ze nie ma ameby

    OdpowiedzUsuń